19 lipca 2017

Część I Rozdział III - Szaleństwo.

Rion wypisała słowo POMARAŃCZA, dorysowując w krzyżówce dodatkowe miejsce na ostatnią literę. Dałaby sobie uciąć głowę, że jeżeli chodzi o pomarańczowe owoce - a więc o hasło tej zagadki - pierwszeństwo we wszystkim musi mieć pomarańcza. Bez żadnej dyskusji.
Na brzegu cienkiego papieru, tuż obok numeru strony, narysowała małą, uśmiechniętą pomarańczę, a w nawiasie pod spodem wyraźnie zanotowała: JEDYNY AKCEPTOWALNY OWOC CYTRUSOWY. 
Kątem oka obserwowała Hiroe, co było ostatnio jej niewymuszonym hobby.
- Przydałby się popcorn - zagadnęła Rion, gdy Hiroe próbowała wcisnąć na siebie cieliste rajstopy. - Bo chyba jeszcze trochę ci zejdzie z tymi rajstopami. Nie masz cellulitu, więc idź bez. Sapiesz jak Hideki po wejściu na ósme piętro.
Hiroe obrzuciła ją karcącym spojrzeniem, więc Rion niepostrzeżenie wróciła do rozwiązywania krzyżówki, gryząc końcówkę czerwonego ołówka.
- A tobie co? - Hiroe wyrwała siostrze zeszycik i przyjrzała się odpowiedziom, marszcząc czoło. - Wpisz grejpfrut. 
- Nie ma mowy. - Rion nerwowo poruszyła się na fotelu i wyciągnęła rękę w jej stronę. - Oddawaj.
Hiroe puściła kolorowy zeszycik i zaraz zniknęła za sąsiednimi drzwiami, więc Rion, pewna rozwiązania kolejnej zagadki, zapisała słowo  WODOSPAD, choć nie mieściło się w przeznaczonych kratkach. 
- Niemożliwe te rozwiązania - mruknęła do siebie i ostatecznie zamknęła krzyżówkę, patrząc kolejno w stronę zamkniętych drzwi naprzeciwko. - Prędzej bym pomyślała, że wychodzisz na randkę z Kazekage niż do szpitala pełnego zarazków! - krzyknęła, nadal wlepiając ciekawski wzrok w hebanowe drzwi garderoby. - Zawsze miałaś takie jakieś dziwne upodobania względem mody. No chyba że musisz spotkać się jeszcze z tymi dwoma przystojnymi panami. Pierwsza litera ich nazwiska to "U", ale wiem, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę... - Rion przerwała swój wywód niemal niesłyszalnym westchnieniem. Obserwowała jak Hiroe opuszcza pokój - ubrana w piękną, zdobioną czarną sukienkę z haftowanymi kwiatami, której Rion nigdy nie widziała na oczy. 
- Wow - mruknęła Rion, podchodząc do siostry mozolnie. - Wyglądasz niesamowicie. Chyba rzeczywiście umówiłaś się na randkę.
- Shisui zaprosił mnie wieczorem na kolację...
- Wiedziałam! - zapiszczała Ri, klaszcząc w dłonie. - Widziałam jak wymykał się wczoraj w nocy! Jest naprawdę przesłodki, prawda? Będziecie tworzyć przepiękną parę, choć sama wiesz, że jestem zdania, że Itachi... - trajkotała.
- Boże, Ri - przerwała Hiroe. - Nic między nami nie ma. To przyjacielskie spotkanie, później dołączy także Kurenai i Asuma.
- Nudy - skwitowała młodsza, wracając na swoje miejsce. - Mam nadzieję, że nie zamierzasz zostać starą panną.
- Zjedz obiad, wrócę późno - zagadnęła Hiroe. Nałożyła na ramię czarną torebkę z mieszaniny lnu i wyszła, pozostawiając Rion pełną nadziei i niewiarygodnego szczęścia. 


- Nie bądź dla niej surowy. - Shisui spojrzał na kuzyna, nie spodziewając się zresztą jakiejkolwiek reakcji. Itachi szedł niewzruszony w stronę szpitala, chowając dłonie w kieszeniach czarnych spodni, bacznie lustrując przestrzeń przed sobą. - Nie chciałbym, aby...
- Abym ją wystraszył, jasne - burknął Itachi, zbierając czarne włosy w ciasny kucyk. - Zapomniałem, że jesteście teraz bardzo bliskimi przyjaciółmi. - Starszy z nich przystanął, ale Itachi ominął towarzysza, nie zwracając uwagi na zawiedzioną twarz kompana.
- Masz do mnie żal, Itachi? - Shisui podbiegł, aby dorównać kuzynowi kroku. - Jeżeli...
- Wszystko w porządku. Nie interesują mnie cudze sprawy - powiedział, choć w rzeczywistości na samą myśl ściskało go w żołądku. - To wasza sprawa.
- Interesują cię jej sprawy, więc nie wciskaj mi kitu. Za dobrze cię znam. Zresztą, to żadna wasza sprawa. Nie ma między nami tego, o czym nie możesz wiedzieć.
- Jak mówiłem - wcale mnie to nie obchodzi. - Oboje przystanęli przed drzwiami szpitala i zanim przekroczyli próg, Shisui wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.
Układ był prosty - Hiroe miała się zjawić kilka minut po trzynastej, w miarę możliwości nie wzbudzając zainteresowania mieszkańców. Później cała trójka miała udać się do szpitalnego pokoju numer sześć, aby Nakamura mogła postawić właściwą diagnozę i, w miarę możliwości, podać Sasuke remedium. O ile plan ten wydawał się nieskomplikowany to Shisui podejrzewał, że nie obędzie się bez miejscowej afery. Było jasne, że Hiroe nie pojawi się w konoszańskim szpitalu niezauważona - znając jej możliwości, narobi więcej szumu niż przejazd tych palantów z Oto w pobliżu wioski.
Powszechnie mówiono, że Hiroe po śmierci rodziców nie czuła się najlepiej. Nie pojawiała się, jeżeli chodziło o zlecenia Hokage, nie przychodziła na spotkania bojowych doradców Konohy. Przez pewien czas twierdzono, że wyjechała - choć Shisui wiedział, że zaszyła się w swoim bezpiecznym kącie, zagubiona i zrozpaczona. Znali się wcześniej, zresztą oni wszyscy doskonale się znali. Hiroe była częścią drużyny Itachiego, ale los chciał, że relacja między Hiroe a Izumi Uchihą nabrała nad wyraz negatywnego charakteru - w wiosce szeptano, że Hiroe, będąc świadkiem masakry dokonanej przez Dziewięcioogoniastego, po raz ostatni widziała ojca Izumi żywego - Tengo Katukana relacjonował, że sześciolatka stanęła w obronie mężczyzny, odpierając atak hańbiący leżącego. Izumi przez wiele lat utrzymywała, że spotkanie tych dwojga wcale nie było przypadkiem - i że Hiroe maczała palce w śmierci ojca, choć brzmiało to rzeczywiście absurdalnie i nagannie, skoro Tengo potwierdzał kilkakrotnie swoją wersję wydarzeń.
Później, tuż po tym, jak zbadano wszelkie okoliczności morderstwa rodziców Rion i Hiroe, Hiroe ani razu publicznie nie pojawiła się w centrum Konohy. Shisui wiedział, że wieczorami ukradkiem wymykała się ze swojego ciemnego pokoju, choć wszystkie codzienne i bieżące sprawy w jej imieniu załatwiała Rion.
A dzisiaj w końcu miała się pojawić - w centrum tego całego zgiełku, w centrum zamieszania. Między nim, Shisuim, a jego kuzynem - Itachim.
Shisui przestępował z nogi na nogę, niecierpliwiąc się nieco. Zawsze był oazą spokoju, podobnie jak Itachi, ale był przekonany, że dzisiejszy dzień stanie się lawiną innych przykrych wydarzeń.
- Jest bardzo zestresowana. Cudem ją przekonałem - zagadnął Shisui.
- Jakże miło z jej strony - odburknął Itachi, niepewny targających nim uczuć. Czuł się źle i zaskakująco niepewnie. Może bał się, że Nakamura jednak zmieni zdanie? Że będzie musiał ją błagać i przekonywać? W głębi serca wiedział, że nie zniósłby takiego upokorzenia. Znalazłby rozwiązanie na własną rękę, bez...
- Oh. - Itachi Usłyszał tylko ciche westchnienie kuzyna i odwrócił się w stronę, w którą zerkał rozkojarzony Shisui.
Hiroe szła w ich stronę ubrana w przepiękną, obficie zdobioną haftowanymi kwiatami sukienkę, zupełnie inną niż noszą tutejsze młode dziewczyny i kobiety. Sukienka odsłaniała jej szczupłe obojczyki, a rękaw za łokieć przysłaniał zbyt chude ramiona. Koniec spódnicy zakończony był fantazyjnym, lecz nienachalnym skrawkiem gipiury, a okrągły dekolt zwracał uwagę na pełne piersi.
Mogli się tego spodziewać - Hiroe Nakamura zawsze ubierała się kobieco i awangardowo. W tym samym momencie przypomnieli sobie, jakie ubrania wybierała na misje drużynowe - obcisłe lub zwiewne sukienki bez miejsca na kaburę, niewygodne buty, fantazyjne wianki lub kapelusze. Zawsze miała ponadto rozpuszczone włosy i pomalowane paznokcie. Dlatego zawsze rzucała się w oczy i wszyscy byli narażeni na prawdopodobne skopanie tyłka.
Kroczyła w ich stronę dostojnie - zwracając uwagę wszystkich przychodniów. Niektórzy ludzie wychodzili ze sklepu, aby spojrzeć w jej stronę. Sprzedawcy odchodzili od kas. Dzieci biegały z miejsca na miejsce, szepcąc żywiołowo. Rozpętało się istne szaleństwo.
Wszyscy byli zachwyceni - długie, platynowe włosy za biodra iskrzyły w świetle mocnego słońca, materiał sukienki poruszał się wraz z każdym jej ruchem, a nienaganna, szczupła i wysportowana sylwetka niemal płynęła.
- Shisui... Itachi... - kiwnęła głową, dotarłszy do braci, zachowując przy tym bezpieczną odległość. - Miło was znowu widzieć.
Hiroe nie patrzyła w stronę Itachiego, choć niemal wbijał w nią swój badawczy wzrok. Nie zmieniła się zbyt wiele w ciągu tego roku - pomyślał, przesuwając wzrokiem po jej zaróżowionych policzkach i długich rzęsach. Była tylko nieco chudsza - zauważył mocno zarysowane obojczyki i bardziej wyrazistą dolną linię szczęki. Włosy urosły jej jakieś dwadzieścia centymetrów i wydawały się jaśniejsze - pewnie od upalnego, wiosennego słońca.
- Niezłe wejście - odchrząknął Shisui, odważnie czochrając jej starannie ułożone włosy. - Myślę, że będą o tym mówić przez kolejne dziesięć lat.
- Chciałbyś znaleźć się w czołówce takich wiadomości - zaśmiała się niewymuszenie, co nieco rozluźniło atmosferę. - Nie masz ze mną szans.
- Zobaczymy - mruknął Shisui, obracając się ponownie w stronę Itachiego. - O Itachim mówią średnio kilka razy w ciągu dnia. Oczywiście jeżeli chodzi o damskie towarzystwo.
- Nie wątpię. - Hiroe uśmiechnęła się słabo.
Itachi i Hiroe znali się od dziecka - ich matki odwiedzały siebie nawzajem, piekły ciasta i spotykały się na kulturalnych wieczorkach z innymi koleżankami. Ojcowi byli bardziej powściągliwi - chociaż Naoto Nakamura niebywale popierał wszelkie działania Uchihów w związku z czynnościami militarnymi. Rodziny długo się przyjaźniły, choć później Naoto i Chika zabierali Rion i Hiroe do swojego dalekiego kuzynostwa w Sunie - dlatego między innymi dziewczynki zawsze przyjeżdżały niebywale opalone i traciły cenny czas, który mogły wykorzystać na pielęgnowanie koleżeńskich więzi, a na co później zabrakło im lat dzieciństwa.
Później wylądowali razem w drużynie - i chyba każdy po cichu szeptał, jak piękną parę mogliby tworzyć w przyszłości. Jednak różnice, które ich podzieliły - znane były tylko im samym.
- Skończcie z tym umizgiwaniem - odezwał się w końcu Itachi, jakby obudzony z letargu. - Sasuke tam...
- Ależ naturalnie. - Hiroe obróciła się energicznie w stronę drzwi konoszańskiego szpitala. - Miejmy to już z głowy.
Itachi zauważył tęskny wzrok Shisuiego, który oblepiał oddalającą się kobiecą sylwetkę.
Shisui nigdy nie słuchał. Szczególnie, jeżeli chodziło o Hiroe Nakamurę - Itachi twierdził, że znajomość ta, choć zupełnie z pozoru nieszkodliwa, zwiedzie ich wszystkich na manowce. I chociaż Shisui zapewniał go o jej dobrych intencjach - był nie do przegadania.

Wybaczcie za kolejną, olbrzymią przerwę.
Ćwiczę lżejszy styl pisania - a przynajmniej ćwiczyłam w głowie.